poniedziałek, 20 stycznia 2014

Czy małpy rozpoznają swoich wujków i ciotki?

Kolejna granica oddzielająca ludzi od pozostałych naczelnych okazuje się być grą pozorów. W 1986 roku opublikowano w prestiżowym Science (w tym samym roku również w Animal Behaviour) informacje na temat badań w czasie których zespół badaczy (antropologów i psychologów) zaobserwował, że małpy werwety zachowują się tak jakby rozpoznawały stopień pokrewieństwa między sobą.

Nie chodzi tutaj tylko o rozpoznanie, że osobnik z tym czy innym osobnikiem ma wspólną matkę. Chodzi przede wszystkim o rozpoznanie stopnia pokrewieństwa dalszego rzędu, np. kuzynostwa. Dotychczas sądzono, że rozpoznawanie struktur pokrewieństwa jest tak złożoną (abstrakcyjną) operacją myślową, że dostępna jest ona tylko ludziom.

Tymczasem, autorzy publikacji (niestety dostęp płatny) wskazują na kilka eksperymentów świadczących o rozpoznawaniu stopnia pokrewieństwa pośród werwet. Na przykład samice małpy werwety odpowiadają na okrzyki tylko własnego potomstwa, a gdy krzyczą inne młode, małpy spoglądają na ich matkę. Zaobserwowano również, że podczas walk dwóch werwet, bliski krewny jednej z nich atakuje bliskiego krewnego drugiej.

Jeśli teza, że niektóre naczelne rozpoznają stopień pokrewieństwa dalszego rzędu (ciotki, wujkowie, kuzynostwo), zostanie obroniona będzie to ogromny krok na drodze do zrozumienia ewolucji zachowań społecznych, moralności i ewolucji procesów poznawczych. Będzie to również kolejny krok do zerwania z wizją radykalnej jakościowej różnicy między człowiekiem a pozostałymi ssakami z rzędu naczelnych.

Źródła:
http://psycnet.apa.org/psycinfo/1988-06619-001
http://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0003347286802597

niedziela, 6 października 2013

Psy odczuwają jak ludzie

Nie minął rok od słynnej "deklaracji z Cambridge", a wciąż przybywa zewsząd badań wspierających tezę o tym, że zwierzęta to też ludzie ;-).

"Dogs Are People, Too" to interesujący artykuł na temat badań MRI przeprowadzonych na psach (sic!) - nie poddanych znieczuleniu anestezjologicznemu. Gregory Berns, autor tych badań stawia tezę, że psy odczuwają stany emocjonalne podobnie do ludzi. Berns skupił się na funkcjonowaniu układu limbicznego. Jego aktywacje (w serii eksperymentów) u psów podczas MRI interpretuje jako zdolność do doświadczania pozytywnych stanów emocjonalnych. Sugeruje również, że psy mogą mieć poziom wrażliwości emocjonalnej porównywalny do ludzkiego dziecka.

Teraz powiedzenie "pieskie życie" nabiera zupełnie innego sensu ;-)

piątek, 28 grudnia 2012

Naukowcy przyznali to oficjalnie.


Co prawda każdy właściciel psa i kota wiedział to od zawsze jednak oficjalnie nie było jednoznacznego stanowiska nauki w tej sprawie. Wreszcie całkiem niedawno specjaliści od badania umysłu zgodnie przyznali - wszystkie ssaki i ptaki mają świadomość. Lista ta najprawdopodobniej może w przyszłości się rozszerzać. Już dziś dopisać do niej można również - ośmiornice!

7 sierpnia 2012 roku podczas konferencji neuroscience pamięci Francisa Cricka ogłoszono “deklarację z Cambridge”- w której wielu czołowych specjalistów z obszarów neuro + cognitive science ogłosiło jednoznacznie, że bez wyjątku wszystkie ssaki i ptaki posiadają neuroanatomiczne, neurochemiczne i neurofizjologiczne substraty stanów świadomych co w praktyce oznacza, że są świadome. Prócz tego, uznano, że brak kory nowej - nie wyklucza przeżywania przez organizm stanów afektywnych (emocjonalnych). Co oznacza, że pewne stany świadomości mogą być udziałem również innych zwierząt takich jak np. mięczaki. Z całą pewnością za posiadającego świadomość mięczaka uznana została ośmiornica. Reasumując deklaracja z Cambridge stwierdza jednoznacznie: “dane wskazują, że ludzie nie są unikalni pod względem posiadania neurologicznych podłoży generujących świadomość.”

Dobrze, ustalmy jednak o jaką świadomość chodzi. Otóż nie chodzi jedynie o proste procesy poznawcze. Chodzi o skomplikowane procesy poznawcze z których przynajmniej część możemy uznać za procesy samoświadome. Otóż uznano, że wszystkie ssaki przeżywają stany emocjonalne, łącznie z subiektywnym odczuciem przyjemności lub dyskomfortu (posiadają układ nagrody). Mają indywidualną osobowość, potrafią planować, rozpoznawać inne osobniki, mają marzenia senne. Również wiele gatunków ptaków prawdopodobnie podczas snu doświadcza fazy REM. Ogólnie całą neurofizjologia i neuroanatomia ptaków sugeruje, że posiadają one neurologiczne substraty świadomości dlatego na równi z ssaki uznane zostały za zwierzęta świadome.

Co istotne powyższe ustalenia nie opierają się na badaniach tzw. “testu lustra” (który jako metoda badawcza budził szereg zastrzeżeń). Głowna argumentacja opiera się na badaniach stwierdzających występowanie neurofizjologicznych, neurochemicznych i neuroanatomicznych podobieństw pomiędzy mózgiem ludzkim a mózgami innych ssaków. Jeśli obszary odpowiadające za wytwarzanie stanów świadomych u człowieka znajdują się również u innych zwierząt to nie ma podstaw by sądzić, że działają one w odmienny sposób.

Tym optymistycznym akcentem, szczęśliwego Nowego Roku ;-)

środa, 15 sierpnia 2012

35 lat kontaktów pozaziemskich


Autor: Jerzy Michał Pawlak

35 lat temu, dokład­nie 15 sierp­nia 1977 roku radio­te­le­skop nale­żący do Uni­wer­sy­tetu Ohio ode­brał dziwny sygnał nad­bie­ga­jący od strony gwiaz­do­zbioru Strzelca. Sygnał był tak nie­ty­powy, że prze­glą­da­jący zebrane dane astro­nom Jerry R. Ehman wyra­ził swe zdu­mie­nie pisząc czer­wo­nym dłu­go­pi­sem na mar­gi­ne­sie wydruku „Wow!”. I w ten spo­sób nie­chcący nadał swej obser­wa­cji nazwę – od tej pory w lite­ra­tu­rze nazy­wana jest ona Sygna­łem Wow!. Od tam­tego czasu, ani ten radio­te­le­skop, ani żaden inny nie zaob­ser­wo­wały nigdy podob­nego sygnału, a astro­no­mom nie udało się zna­leźć żad­nego natu­ral­nego wyja­śnie­nia tej emisji.

Obser­wa­to­rium
W 1963 roku Uni­wer­sy­tet Stanu Ohio uru­cho­mił w Dela­ware radio­te­le­skop – urzą­dze­nie do odbioru sygna­łów radio­wych pły­ną­cych z kosmosu. Urzą­dze­nie, nazwane „Wiel­kim Uchem” (The Big Ear) uży­wane on było począt­kowo do obser­wa­cji astro­no­micz­nych, a od roku 1971 pro­wa­dziło nasłuch w ramach pro­gramu SETI, czyli poszu­ki­wa­nia poza­ziem­skich cywi­li­za­cji. Obser­wa­cje te pro­wa­dzone były aż do roku 1995, co czyni je naj­dłuż­szym dotąd nie­prze­rwa­nym pro­gra­mem obser­wa­cyj­nym SETI.

Radio­te­le­skop zło­żony był z dwóch „zwier­cia­deł”, pła­skiego i para­bo­licz­nego, które sku­piały fale radiowe na dwóch mikro­fa­lo­wych ante­nach odbior­czych. W 1977 roku anteny te były nie­ru­chome i „prze­mia­tały” niebo wraz z obro­tem Ziemi (potem dodano moż­li­wość ich prze­su­wa­nia w celu śle­dze­nia źró­dła). Odbior­nik nastro­jony był na czę­sto­tli­wość 1420 MHz (odpo­wia­da­jącą dłu­go­ści fali 21 cm). Czę­sto­tli­wość ta wybrana była nie­przy­pad­kowo: w roku 1959 astro­no­mo­wie: Giu­seppe Coc­coni i Phi­lip Mor­ri­son argu­men­to­wali, że wła­śnie na tej czę­sto­tli­wo­ści naj­bar­dziej praw­do­po­dobne są próby komu­ni­ka­cji ze strony poza­ziem­skich cywi­li­za­cji. Odpo­wiada ona tzw. przej­ściu nad­sub­tel­nemu w ato­mie wodoru, naj­bar­dziej roz­po­wszech­nio­nego pier­wiastka we wszech­świe­cie, jest więc w pewien spo­sób wyróż­niona przez naturę. Jed­no­cze­śnie jest to czę­sto­tli­wość dla któ­rej atmos­fery pla­net podob­nych do Ziemi są prze­zro­czy­ste i na któ­rej można sto­sun­kowo nie­wiel­kim nakła­dem ener­gii wytwo­rzyć sygnał sil­niej­szy, niż wysy­łany przez natu­ralne źró­dła fal radio­wych w galak­tyce. Ponadto pasmo radiowe wokół 1420 MHz jest, wła­śnie na życze­nie astro­no­mów, chro­nione mię­dzy­na­ro­do­wymi trak­ta­tami, na czę­sto­tli­wo­ści tej nie powinny więc funk­cjo­no­wać żadne ziem­skie ani orbi­talne nadaj­niki radiowe.

Odbior­nik radio­te­le­skopu moni­to­ro­wał siłę sygnału jed­no­cze­śnie w 50 wąskich kana­łach (każdy kanał miał sze­ro­kość 10 kHz) wokół tej czę­sto­tli­wo­ści. Miało to na celu dodat­kową reduk­cję ewen­tu­al­nych sygna­łów z natu­ral­nych źró­deł, więk­szość z nich emi­tuje bowiem w sze­ro­kim paśmie czę­sto­tli­wo­ści. W odstę­pach co 12 sekund zapi­sy­wane było natę­że­nie sygnału w każ­dym z kana­łów. Odbior­nik był wspólny dla oby­dwu anten, a dokład­niej: sygnały z oby­dwu anten były w odbior­niku odej­mo­wane od sie­bie, co miało na celu usu­nię­cie emi­sji pocho­dzą­cej od atmos­fery ziemskiej.

Sygnał
Kilka dni po 15 sierp­nia 1977 pra­cow­nik tech­niczny obser­wa­to­rium przy­je­chał do pokoju kon­tro­l­nego tele­skopu, by odczy­tać dane i przy­go­to­wać miej­sce na kolejne. Tu uwaga dla młod­szych czy­tel­ni­ków: w roku 1977 koszty cyfro­wego prze­cho­wy­wa­nia danych były znacz­nie wyż­sze, niż koszty ich archi­wi­za­cji w for­mie papie­ro­wej. Dysk twardy kom­pu­tera, który zbie­rał dane z tele­skopu, miał pojem­ność 1 MB (tak, jeden mega­bajt). Co kilka dni zebrane na nim dane były dru­ko­wane, a następ­nie kaso­wane, by zro­bić miej­sce na kolejne. Wydruki wyko­nane tego dnia tra­fiły do astro­noma Jer­rego Ehmana. I to on zauwa­żył na wydruku sekwen­cję zna­ków „6EQUJ5”, ozna­cza­jącą, że przez sześć kolej­nych pomia­rów (a więc 72 sekundy) w kanale dru­gim odbie­rany był sygnał znacz­nie prze­kra­cza­jący zwy­kły poziom szumu. W szczy­cie emi­sja prze­kra­czała poziom szumu ponad 30-krotnie. Ory­gi­nalny wydruk, z zazna­czo­nym na czer­wono sygna­łem i entu­zja­stycz­nym dopi­skiem „Wow!” prze­cho­wy­wany jest w archi­wach Uni­wer­sy­tetu Ohio. Dokładny czas ode­bra­nia sygnału to godzina 22:16 let­niego czasu wschod­niego, według czasu uni­wer­sal­nego była to godzina 2:16 dnia 16 sierp­nia 1977.

Czas trwa­nia i kształt ode­bra­nego sygnału odpo­wiada dokład­nie ocze­ki­wa­niom dla punk­to­wego kosmicz­nego źró­dła. Antena ma bowiem pole widze­nia o pew­nej skoń­czo­nej sze­ro­ko­ści. Obrót Ziemi powo­duje, że źró­dło sygnału stop­niowo wcho­dzi w to pole widze­nia, przez co sygnał naj­pierw przez 36 sekund nara­sta. Naj­wyż­szą inten­syw­ność osiąga, gdy obser­wo­wany obiekt jest w środku pola widze­nia, potem sygnał z powro­tem maleje, by po kolej­nych 36 sekun­dach zanik­nąć. Sygnał zare­je­stro­wany został tylko w jed­nym kanale, co ozna­cza, że był nada­wany w wąskim paśmie, o sze­ro­ko­ści mniej­szej niż 10 kHz. Źró­dło znaj­do­wało się w gwiaz­do­zbio­rze Strzelca, w oko­licy grupy gwiazd zna­nej jako χ (chi) Sagi­ta­rii. Ponie­waż sygnał zare­je­stro­wany został tylko przez jedną antenę, poło­że­nie źró­dła nie może być jed­no­znacz­nie okre­ślone. Cokol­wiek było źró­dłem trans­mi­sji, nada­wało zbyt krótko, by zostać zare­je­stro­wa­nym przez obie anteny. Dosko­nała zgod­ność zmie­rzo­nych zmian natę­że­nia sygnału z teo­re­tyczną roz­dziel­czo­ścią anteny wska­zuje, że przez cały czas obser­wa­cji jasność radiowa źró­dła pozo­sta­wała z dobrą dokład­no­ścią stała. Nie jest moż­liwe usta­le­nie, czy inten­syw­ność sygnału zmie­niała się w krót­kiej skali cza­so­wej (poni­żej 10 sekund), sys­tem zbie­ra­nia danych nie był dosto­so­wany do reje­stra­cji szyb­kich zmian.

Co wła­ści­wie odebraliśmy?
Odpo­wiedź na to pyta­nie jest bar­dzo trudna, ponie­waż nie możemy zro­bić tego, co nor­mal­nie nauka w takich sytu­acjach robi: powtó­rzyć eks­pe­ry­mentu. Ani „Wiel­kie Ucho” w cza­sie kolej­nych 18 lat obser­wa­cji, ani żaden inny z kilku radio­te­le­sko­pów kie­ro­wa­nych w póź­niej­szych latach w tę samą stronę, nigdy nie ode­brały podob­nego sygnału. Ani z gwiaz­do­zbioru Strzelca, ani z żad­nego innego kie­runku. Ana­liza jest w sta­nie prak­tycz­nie wyklu­czyć ziem­skie pocho­dze­nie trans­mi­sji. Poło­że­nie źró­dła było bowiem z dobrą dokład­no­ścią stałe na sfe­rze nie­bie­skiej – źró­dła poło­żone na Ziemi musia­łyby obra­cać się wraz z nią, zaś samo­loty i sztuczne sate­lity prze­su­wa­łyby się szyb­ciej w polu widze­nia tele­skopu (pomi­ja­jąc fakt, że żaden nich nie powi­nien nada­wać w chro­nio­nym paśmie 1420 MHz). Żadne znane pla­nety ani aste­ro­idy nie znaj­do­wały się w chwili obser­wa­cji w polu widze­nia, co ozna­cza, że sygnał pocho­dził praw­do­po­dob­nie spoza układu sło­necz­nego. Wąskie pasmo emi­sji eli­mi­nuje więk­szość natu­ral­nych kosmicz­nych radio­źró­deł. Nie można oczy­wi­ście cał­ko­wi­cie wyklu­czyć błędu apa­ra­tury, jed­nak mało praw­do­po­dobne jest, by błąd taki nie powtó­rzył się nigdy przez pra­wie 20 lat obser­wa­cji i by tak dokład­nie odtwo­rzył ocze­ki­wany sygnał od punk­to­wego źródła.

Pozo­staje jesz­cze hipo­teza, że rze­czy­wi­ście ode­bra­li­śmy sygnał wysłany przez poza­ziem­ską cywi­li­za­cję. Naukowcy ostroż­nie mówią, że nie można jej wyklu­czyć. Tylko kolejne obser­wa­cje podob­nych zja­wisk mia­łyby szansę wyja­śnić zagadkę sygnału Wow!. Nie­stety, we wcze­snych latach ‘90 ubie­głego wieku Kon­gres USA zaka­zał finan­so­wa­nia badań SETI ze środ­ków publicz­nych, od tego czasu są one finan­so­wane tylko przez pry­wat­nych sponsorów.

W rocz­nicę odkry­cia, 15 sierp­nia 2012, kanał TV Natio­nal Geo­gra­phic pla­nuje wysła­nie sygnału w kie­runku kon­ste­la­cji Strzelca, w stronę z któ­rej nade­szła do nas dziwna transmisja.

Wię­cej infor­ma­cji o tajem­ni­czym sygnale Wow! i o radio­te­le­sko­pie Wiel­kie Ucho zna­leźć można na poświę­co­nej mu stro­nie http://www.bigear.org.

źródło: www.studioopinii.pl