Kolejna granica oddzielająca ludzi od pozostałych naczelnych okazuje się być grą pozorów. W 1986 roku opublikowano w prestiżowym Science (w tym samym roku również w Animal Behaviour) informacje na temat badań w czasie których zespół badaczy (antropologów i psychologów) zaobserwował, że małpy werwety zachowują się tak jakby rozpoznawały stopień pokrewieństwa między sobą.
Nie chodzi tutaj tylko o rozpoznanie, że osobnik z tym czy innym osobnikiem ma wspólną matkę. Chodzi przede wszystkim o rozpoznanie stopnia pokrewieństwa dalszego rzędu, np. kuzynostwa. Dotychczas sądzono, że rozpoznawanie struktur pokrewieństwa jest tak złożoną (abstrakcyjną) operacją myślową, że dostępna jest ona tylko ludziom.
Tymczasem, autorzy publikacji (niestety dostęp płatny) wskazują na kilka eksperymentów świadczących o rozpoznawaniu stopnia pokrewieństwa pośród werwet. Na przykład samice małpy werwety odpowiadają na okrzyki tylko własnego potomstwa, a gdy krzyczą inne młode, małpy spoglądają na ich matkę. Zaobserwowano również, że podczas walk dwóch werwet, bliski krewny jednej z nich atakuje bliskiego krewnego drugiej.
Jeśli teza, że niektóre naczelne rozpoznają stopień pokrewieństwa dalszego rzędu (ciotki, wujkowie, kuzynostwo), zostanie obroniona będzie to ogromny krok na drodze do zrozumienia ewolucji zachowań społecznych, moralności i ewolucji procesów poznawczych. Będzie to również kolejny krok do zerwania z wizją radykalnej jakościowej różnicy między człowiekiem a pozostałymi ssakami z rzędu naczelnych.
Źródła:
http://psycnet.apa.org/psycinfo/1988-06619-001
http://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0003347286802597
gra percepcji...
Kultura i społeczne relacje w świetle badań interdyscyplinarnych
poniedziałek, 20 stycznia 2014
niedziela, 6 października 2013
Psy odczuwają jak ludzie
Nie minął rok od słynnej "deklaracji z Cambridge", a wciąż przybywa zewsząd badań wspierających tezę o tym, że zwierzęta to też ludzie ;-).
"Dogs Are People, Too" to interesujący artykuł na temat badań MRI przeprowadzonych na psach (sic!) - nie poddanych znieczuleniu anestezjologicznemu. Gregory Berns, autor tych badań stawia tezę, że psy odczuwają stany emocjonalne podobnie do ludzi. Berns skupił się na funkcjonowaniu układu limbicznego. Jego aktywacje (w serii eksperymentów) u psów podczas MRI interpretuje jako zdolność do doświadczania pozytywnych stanów emocjonalnych. Sugeruje również, że psy mogą mieć poziom wrażliwości emocjonalnej porównywalny do ludzkiego dziecka.
Teraz powiedzenie "pieskie życie" nabiera zupełnie innego sensu ;-)
"Dogs Are People, Too" to interesujący artykuł na temat badań MRI przeprowadzonych na psach (sic!) - nie poddanych znieczuleniu anestezjologicznemu. Gregory Berns, autor tych badań stawia tezę, że psy odczuwają stany emocjonalne podobnie do ludzi. Berns skupił się na funkcjonowaniu układu limbicznego. Jego aktywacje (w serii eksperymentów) u psów podczas MRI interpretuje jako zdolność do doświadczania pozytywnych stanów emocjonalnych. Sugeruje również, że psy mogą mieć poziom wrażliwości emocjonalnej porównywalny do ludzkiego dziecka.
Teraz powiedzenie "pieskie życie" nabiera zupełnie innego sensu ;-)
piątek, 28 grudnia 2012
Naukowcy przyznali to oficjalnie.
Co prawda każdy właściciel psa i kota wiedział to od zawsze jednak oficjalnie nie było jednoznacznego stanowiska nauki w tej sprawie. Wreszcie całkiem niedawno specjaliści od badania umysłu zgodnie przyznali - wszystkie ssaki i ptaki mają świadomość. Lista ta najprawdopodobniej może w przyszłości się rozszerzać. Już dziś dopisać do niej można również - ośmiornice!
7 sierpnia 2012 roku podczas konferencji neuroscience pamięci Francisa Cricka ogłoszono “deklarację z Cambridge”- w której wielu czołowych specjalistów z obszarów neuro + cognitive science ogłosiło jednoznacznie, że bez wyjątku wszystkie ssaki i ptaki posiadają neuroanatomiczne, neurochemiczne i neurofizjologiczne substraty stanów świadomych co w praktyce oznacza, że są świadome. Prócz tego, uznano, że brak kory nowej - nie wyklucza przeżywania przez organizm stanów afektywnych (emocjonalnych). Co oznacza, że pewne stany świadomości mogą być udziałem również innych zwierząt takich jak np. mięczaki. Z całą pewnością za posiadającego świadomość mięczaka uznana została ośmiornica. Reasumując deklaracja z Cambridge stwierdza jednoznacznie: “dane wskazują, że ludzie nie są unikalni pod względem posiadania neurologicznych podłoży generujących świadomość.”
Dobrze, ustalmy jednak o jaką świadomość chodzi. Otóż nie chodzi jedynie o proste procesy poznawcze. Chodzi o skomplikowane procesy poznawcze z których przynajmniej część możemy uznać za procesy samoświadome. Otóż uznano, że wszystkie ssaki przeżywają stany emocjonalne, łącznie z subiektywnym odczuciem przyjemności lub dyskomfortu (posiadają układ nagrody). Mają indywidualną osobowość, potrafią planować, rozpoznawać inne osobniki, mają marzenia senne. Również wiele gatunków ptaków prawdopodobnie podczas snu doświadcza fazy REM. Ogólnie całą neurofizjologia i neuroanatomia ptaków sugeruje, że posiadają one neurologiczne substraty świadomości dlatego na równi z ssaki uznane zostały za zwierzęta świadome.
Co istotne powyższe ustalenia nie opierają się na badaniach tzw. “testu lustra” (który jako metoda badawcza budził szereg zastrzeżeń). Głowna argumentacja opiera się na badaniach stwierdzających występowanie neurofizjologicznych, neurochemicznych i neuroanatomicznych podobieństw pomiędzy mózgiem ludzkim a mózgami innych ssaków. Jeśli obszary odpowiadające za wytwarzanie stanów świadomych u człowieka znajdują się również u innych zwierząt to nie ma podstaw by sądzić, że działają one w odmienny sposób.
Tym optymistycznym akcentem, szczęśliwego Nowego Roku ;-)
środa, 15 sierpnia 2012
35 lat kontaktów pozaziemskich
Autor: Jerzy Michał Pawlak
35 lat temu, dokładnie 15 sierpnia 1977 roku radioteleskop należący do Uniwersytetu Ohio odebrał dziwny sygnał nadbiegający od strony gwiazdozbioru Strzelca. Sygnał był tak nietypowy, że przeglądający zebrane dane astronom Jerry R. Ehman wyraził swe zdumienie pisząc czerwonym długopisem na marginesie wydruku „Wow!”. I w ten sposób niechcący nadał swej obserwacji nazwę – od tej pory w literaturze nazywana jest ona Sygnałem Wow!. Od tamtego czasu, ani ten radioteleskop, ani żaden inny nie zaobserwowały nigdy podobnego sygnału, a astronomom nie udało się znaleźć żadnego naturalnego wyjaśnienia tej emisji.
Obserwatorium
W 1963 roku Uniwersytet Stanu Ohio uruchomił w Delaware radioteleskop – urządzenie do odbioru sygnałów radiowych płynących z kosmosu. Urządzenie, nazwane „Wielkim Uchem” (The Big Ear) używane on było początkowo do obserwacji astronomicznych, a od roku 1971 prowadziło nasłuch w ramach programu SETI, czyli poszukiwania pozaziemskich cywilizacji. Obserwacje te prowadzone były aż do roku 1995, co czyni je najdłuższym dotąd nieprzerwanym programem obserwacyjnym SETI.
Radioteleskop złożony był z dwóch „zwierciadeł”, płaskiego i parabolicznego, które skupiały fale radiowe na dwóch mikrofalowych antenach odbiorczych. W 1977 roku anteny te były nieruchome i „przemiatały” niebo wraz z obrotem Ziemi (potem dodano możliwość ich przesuwania w celu śledzenia źródła). Odbiornik nastrojony był na częstotliwość 1420 MHz (odpowiadającą długości fali 21 cm). Częstotliwość ta wybrana była nieprzypadkowo: w roku 1959 astronomowie: Giuseppe Cocconi i Philip Morrison argumentowali, że właśnie na tej częstotliwości najbardziej prawdopodobne są próby komunikacji ze strony pozaziemskich cywilizacji. Odpowiada ona tzw. przejściu nadsubtelnemu w atomie wodoru, najbardziej rozpowszechnionego pierwiastka we wszechświecie, jest więc w pewien sposób wyróżniona przez naturę. Jednocześnie jest to częstotliwość dla której atmosfery planet podobnych do Ziemi są przezroczyste i na której można stosunkowo niewielkim nakładem energii wytworzyć sygnał silniejszy, niż wysyłany przez naturalne źródła fal radiowych w galaktyce. Ponadto pasmo radiowe wokół 1420 MHz jest, właśnie na życzenie astronomów, chronione międzynarodowymi traktatami, na częstotliwości tej nie powinny więc funkcjonować żadne ziemskie ani orbitalne nadajniki radiowe.
Odbiornik radioteleskopu monitorował siłę sygnału jednocześnie w 50 wąskich kanałach (każdy kanał miał szerokość 10 kHz) wokół tej częstotliwości. Miało to na celu dodatkową redukcję ewentualnych sygnałów z naturalnych źródeł, większość z nich emituje bowiem w szerokim paśmie częstotliwości. W odstępach co 12 sekund zapisywane było natężenie sygnału w każdym z kanałów. Odbiornik był wspólny dla obydwu anten, a dokładniej: sygnały z obydwu anten były w odbiorniku odejmowane od siebie, co miało na celu usunięcie emisji pochodzącej od atmosfery ziemskiej.
Sygnał
Kilka dni po 15 sierpnia 1977 pracownik techniczny obserwatorium przyjechał do pokoju kontrolnego teleskopu, by odczytać dane i przygotować miejsce na kolejne. Tu uwaga dla młodszych czytelników: w roku 1977 koszty cyfrowego przechowywania danych były znacznie wyższe, niż koszty ich archiwizacji w formie papierowej. Dysk twardy komputera, który zbierał dane z teleskopu, miał pojemność 1 MB (tak, jeden megabajt). Co kilka dni zebrane na nim dane były drukowane, a następnie kasowane, by zrobić miejsce na kolejne. Wydruki wykonane tego dnia trafiły do astronoma Jerrego Ehmana. I to on zauważył na wydruku sekwencję znaków „6EQUJ5”, oznaczającą, że przez sześć kolejnych pomiarów (a więc 72 sekundy) w kanale drugim odbierany był sygnał znacznie przekraczający zwykły poziom szumu. W szczycie emisja przekraczała poziom szumu ponad 30-krotnie. Oryginalny wydruk, z zaznaczonym na czerwono sygnałem i entuzjastycznym dopiskiem „Wow!” przechowywany jest w archiwach Uniwersytetu Ohio. Dokładny czas odebrania sygnału to godzina 22:16 letniego czasu wschodniego, według czasu uniwersalnego była to godzina 2:16 dnia 16 sierpnia 1977.
Czas trwania i kształt odebranego sygnału odpowiada dokładnie oczekiwaniom dla punktowego kosmicznego źródła. Antena ma bowiem pole widzenia o pewnej skończonej szerokości. Obrót Ziemi powoduje, że źródło sygnału stopniowo wchodzi w to pole widzenia, przez co sygnał najpierw przez 36 sekund narasta. Najwyższą intensywność osiąga, gdy obserwowany obiekt jest w środku pola widzenia, potem sygnał z powrotem maleje, by po kolejnych 36 sekundach zaniknąć. Sygnał zarejestrowany został tylko w jednym kanale, co oznacza, że był nadawany w wąskim paśmie, o szerokości mniejszej niż 10 kHz. Źródło znajdowało się w gwiazdozbiorze Strzelca, w okolicy grupy gwiazd znanej jako χ (chi) Sagitarii. Ponieważ sygnał zarejestrowany został tylko przez jedną antenę, położenie źródła nie może być jednoznacznie określone. Cokolwiek było źródłem transmisji, nadawało zbyt krótko, by zostać zarejestrowanym przez obie anteny. Doskonała zgodność zmierzonych zmian natężenia sygnału z teoretyczną rozdzielczością anteny wskazuje, że przez cały czas obserwacji jasność radiowa źródła pozostawała z dobrą dokładnością stała. Nie jest możliwe ustalenie, czy intensywność sygnału zmieniała się w krótkiej skali czasowej (poniżej 10 sekund), system zbierania danych nie był dostosowany do rejestracji szybkich zmian.
Co właściwie odebraliśmy?
Odpowiedź na to pytanie jest bardzo trudna, ponieważ nie możemy zrobić tego, co normalnie nauka w takich sytuacjach robi: powtórzyć eksperymentu. Ani „Wielkie Ucho” w czasie kolejnych 18 lat obserwacji, ani żaden inny z kilku radioteleskopów kierowanych w późniejszych latach w tę samą stronę, nigdy nie odebrały podobnego sygnału. Ani z gwiazdozbioru Strzelca, ani z żadnego innego kierunku. Analiza jest w stanie praktycznie wykluczyć ziemskie pochodzenie transmisji. Położenie źródła było bowiem z dobrą dokładnością stałe na sferze niebieskiej – źródła położone na Ziemi musiałyby obracać się wraz z nią, zaś samoloty i sztuczne satelity przesuwałyby się szybciej w polu widzenia teleskopu (pomijając fakt, że żaden nich nie powinien nadawać w chronionym paśmie 1420 MHz). Żadne znane planety ani asteroidy nie znajdowały się w chwili obserwacji w polu widzenia, co oznacza, że sygnał pochodził prawdopodobnie spoza układu słonecznego. Wąskie pasmo emisji eliminuje większość naturalnych kosmicznych radioźródeł. Nie można oczywiście całkowicie wykluczyć błędu aparatury, jednak mało prawdopodobne jest, by błąd taki nie powtórzył się nigdy przez prawie 20 lat obserwacji i by tak dokładnie odtworzył oczekiwany sygnał od punktowego źródła.
Pozostaje jeszcze hipoteza, że rzeczywiście odebraliśmy sygnał wysłany przez pozaziemską cywilizację. Naukowcy ostrożnie mówią, że nie można jej wykluczyć. Tylko kolejne obserwacje podobnych zjawisk miałyby szansę wyjaśnić zagadkę sygnału Wow!. Niestety, we wczesnych latach ‘90 ubiegłego wieku Kongres USA zakazał finansowania badań SETI ze środków publicznych, od tego czasu są one finansowane tylko przez prywatnych sponsorów.
W rocznicę odkrycia, 15 sierpnia 2012, kanał TV National Geographic planuje wysłanie sygnału w kierunku konstelacji Strzelca, w stronę z której nadeszła do nas dziwna transmisja.
Więcej informacji o tajemniczym sygnale Wow! i o radioteleskopie Wielkie Ucho znaleźć można na poświęconej mu stronie http://www.bigear.org.
źródło: www.studioopinii.pl
Subskrybuj:
Posty (Atom)